W piątek została znaleziona kotka. Po szybkim obejrzeniu jej stanu okazało się że jest zakleszczona i ma ranę na przedniej łapce, w którą zaczęła wdawać się infekcja. Od razu zdecydowałam się zabrać kotkę do weterynarza. Ze względu na późną godzinę (było chwilę przed północą) udaliśmy się na dyżur całodobowy. Niestety w pierwszym gabinecie zostaliśmy odesłani. Usłyszeliśmy tylko, że stan kotki pozwala tylko na uśpienie i nie zostanie przyjęta. Znaleźliśmy więc klinikę na szmaragdowej i tam kotka została opatrzona i zbadana.Pani doktor wyjęła kleszcze, opatrzyła łapkę zakładając szew zbliżający, wypisała antybiotyki i płyn do płukania rany. Utrzymuje się tylko z renty 740 zl i zasiłku z mops 200. Koszt jaki usłyszałam za wizytę zwalił mnie nóg, za pierwszą wizytę do zapłaty 264zł, a strach pomyśleć o kolejnej wizycie.Nie spodziewałam się takiej kwoty a to, że sama w tym miesiącu jestem na minusie jeszcze bardziej mnie zmartwiło.
Na ten moment kotka wymaga dalszego leczenia i obserwowania łapki, ma duży apetyt i jest bardzo kochanym kociakiem.
BŁAGAM osoby o dobrych sercach o pomoc w spłacie tej wizyty i uzbieranie na kolejną, każda złotówka jest na wagę złota.
powrót do listy
Wiesz, że nikogo już nie interesuje?
google.com, pub-8915492416862425, DIRECT, f08c47fec0942fa0
Komentarze