powrót do listy

Błagam, proszę

1 585,00 zł

Cel: 20 000,00 zł

7%
Wpłać teraz











Brakuje mi na leki, dojazdy do lekarza, opłaty, jedzenie, karmę dla Naszego kota. Na obecną chwilę mam w portfelu 41 złotych.
Mam dwie wspaniałe córki, które przyglądają się na mój ból oraz złe samopoczucie po leczeniu… To dla nich chcę normalnie żyć i walczyć. Bardzo chcę, aby po kolejnej chemioterapii nie musiały cierpieć patrząc na moje pogarszające się zdrowie. Jednak bez Waszej pomocy nie dam rady… Leki, które pomagają mi dobrze przechodzić chemioterapię są kosztowne. 

Nazywam się Agnieszka Bąk-Dąbrowska, mam 48 lat i jestem mamą dwóch wspaniałych córek. 26 grudnia 2021 roku trafiłam z wielkim bólem brzucha oraz krwotokiem z dróg rodnych do szpitala w Węgrowie. Lekarze po zrobieniu badań postawili diagnozę - stwierdzili, że mam mięśniaka macicy i bardzo ostrą niedokrwistość pokrwotoczną. Kilkukrotnie karetka przewoziła mnie do tego samego szpitala, w którym dostawałam środki przeciwbólowe oraz zostawała mi przetaczana krew, osocze oraz miałam wykonywane łyżeczkowanie jamy macicy, przy którym nie dostałam jakiegokolwiek znieczulenia. Przez kilka dni po powrocie do domu czułam się lepiej, jednak bóle i krwotoki powracały a lekarze bez przerwy sięgali po te same środki lub silniejsze, obiecując operację a następnie nic nie robili w tym kierunku. Pobyty w szpitalu ciągnęły się od 26 grudnia 2021 roku do 11 lutego 2022 roku. Przy ostatniej wizycie główny ordynator szpitala powiedział: ,,Pani ma dużego mięśniaka, przez którego pękła macica. Operacji nie wykonam, bo będzie ona zbyt skomplikowana. Proszę więcej nie przyjeżdżać, ponieważ nie mam z Pani pieniędzy". Wracając ponownie ze szpitala 11 lutego po raz kolejny zaczynały się krwotoki oraz bóle nie do zniesienia. Przyjeżdżała pomoc medyczna, która udzielała mi pomocy podając środki przeciwbólowe dożylne. W końcu 26 lutego w nocy około godziny 1/2 ponownie dostałam bóli i krwotoków. Nie mogąc wytrzymać z bólu poprosiłam mojego szwagra o pomoc. Zawiózł mnie do szpitala na Szaserów na SOR, gdzie dostałam szybko odpowiednią pomoc, po czym pozostawiono mnie w szpitalu. Po wykonaniu wszystkich badań skierowano mnie w trybie pilnym na operację usunięcia macicy wraz z mięśniakiem. Podczas operacji lekarze zauważyli niepokojące guzy w obrębach macicy, których nie wykryło USG oraz tomografia. Po wycięciu macicy oraz pozostałych narządów rodnych z dnia na dzień czułam się coraz lepiej. 1 marca pojechałam wraz ze starszą córką do szpitala w celu zapoznania się z wynikami histopatologicznymi. Lekarz prowadzący postawił diagnozę, która zmieniła moje życie. Powiedział: „Nie mam dla Pani dobrych wieści. Ma Pani mięsaka gładkokomórkowego tkanek miękkich. Jest to nowotwór złośliwy, który przerzucił się na płuca i zostawił na nich 6 guzów”. Po tych słowach polały nam się łzy po policzkach. Zapytałam się jaka jest przyczyna, a lekarz powiedział, że jest to bardzo rzadki nowotwór, którego przyczyna nie jest znana, a naukowcy nadal nad nim pracują. W całej Europie rocznie stwierdza się go u 4-5 osób na 100000. Lekarz prowadzący odmówił mi leczenia z powodu braku odpowiednich leków oraz braku specjalistów zajmujących się mięsak ami. Powiedział, że najlepszym rozwiązaniem będzie leczenie w szpitalu na Ursynowie. Od razu umówiłam się na prywatną wizytę z onkologiem pracującym w tym szpitalu. Powiedział, że najlepiej jakbym udała się do szpitala na Banacha. Okazało się, że w szpitalu na Banacha również nie ma specjalistów zajmujących się tą odmianą nowotworu. Krążyłam od szpitala do szpitala aż w końcu na swojej drodze spotkałam mężczyznę, który pomógł mi dostać się do szpitala rządowego na Wołoskiej w Warszawie.  Trafiłam na bardzo dobrego lekarza, który obejrzał moje wyniki badań po czym powiedział, że szpital posiada odpowiednich lekarzy oraz leki i będą w stanie walczyć o moje życie. Po pierwszej wizycie lekarz zdecydował, że jak najszybciej muszę rozpocząć chemioterapię. Od początku maja zaczęłam przyjmować czerwoną chemię. Aktualnie jestem już po 3 chemioterapiach, ale czeka mnie jeszcze bardzo długie leczenie. Po wypadnięciu włosów dostałam pomoc finansową oraz 250 zł refundowane od Państwa, za które kupiłam perukę. Podczas chemioterapii bardzo pomaga mi Alveo, produkt, który zawiera 26 aktywnych składników roślinnych, miód, syrop klonowy, wodę oraz sok winogronowy, a także selen z witaminą C z firmy „Akuna”. Pracowałam w tej branży kilka lat, a produkty przyjmowałam wraz z moimi dziećmi, gdy było mnie na nie stać. Dlatego też jestem przekonana co do pozytywnego działania produktów. Dzięki tym dwóm produktom, które przyjmowałam znacząco poprawiły się moje wyniki badań oraz nie odczuwałam skutków ubocznych chemioterapii. Kilka guzów na płucach uległo pomniejszeniu. Jednak od ostatniej chemioterapii nie miałam możliwości przyjmowania produktów, ponieważ nie pozwala mi na to moja ciężka sytuacja finansowa, a za tym idzie gorsze przechodzenie leczenia. Bardzo odczułam skutki uboczne chemioterapii w przeciwieństwie do poprzednich chemioterapii, podczas których przyjmowałam produkty. bardzo proszę o pomoc w walce z tą okropną chorobą. Chcę żyć dla moich kochanych córek i patrzeć jak dorastają. Każdego dnia walczę dla nich, ale również dla siebie… Leki pomagają mi normalnie żyć i nie cierpieć po chemioterapii… Ważna jest dla mnie każda złotówka oraz udostępnienie mojej historii dalej. 

Agnieszka Bąk

Organizator zbiórki

zadaj pytanie

Wpłaty - 45

Komentarze